Wiele kobiet twierdzi, że wygląd się nie liczy. Liczy się wnętrze. A ja mówię: guzik prawda. Opowiem jaki jest mój ideał. Chcę, aby mój facet dobrze się prezentował u mego boku. Powinien był dobrze ubrany, czysty, pachnący. Małym, chudym kurduplom mówię stanowcze: NIE.
Mężczyzna ma wyglądać jak połączenie Don Juana z mordercą chomików. Ma być czarujący, uwodzicielski, przystojny, a zarazem wierny i dostępny tylko dla mnie, tak, aby inne baby szalały z zazdrości tak, aż im się majtki spocą.
Jest pewna bardzo ważna cecha, która w dzisiejszych czasach powinna być normą, a nie jest. Idealny facet powinien mieć zadbaną jamę ustną. Co z tego, że rano umyje zęby? Potem przecież zdarza mu się coś zjeść, napić się, minetę zrobić. A my kobiety mamy to potem wąchać? Ohyda.
To czego nie cierpię u facetów, to pryszcze.
Co to kurde ma być?
Rozumiem, że czasem to choroba, ale przecież można z tym walczyć. Nie miałabym ochoty pocałować kogoś, kogo twarz wygląda jak tarcza do gry w rzutki.
No i oczywiście musi mieć odpowiedni rozmiar siusiaka. Rozmiar nie ma znaczenia tylko jeśli facet jest bogaty i na tyle stary, aby niedługo umrzeć i zostawić mi majątek. Jeśli jesteś mężczyzną i nie spełniasz obu warunków, musisz mieć czym zaspokoić inne moje potrzeby. Spokojnie, nie oznacza to, że facet ma mieć metrowego pytonga. W końcu nie każda kobieta jest krową po siódmym ocieleniu. Jeśli mam poczuć siusiaka w gardle, niech jest to droga przez usta, a nie od środka. Nie mniej jednak za mały też być nie może, bo wtedy nie czuje się go w środku i nie wiadomo, kiedy już można zacząć udawać orgazm.
Mogłabym tu pisać o cechach charakteru, ale jeśli facet zarabia w miarę przyzwoicie i spełnia powyższe warunki, to można go uznać za mój ideał.
About the author